Witajcie! Ograniczenia tonażowe na drogach publicznych w Polsce, które zabraniają poruszania się pojazdom o nacisku osi przekraczającym 8 lub 10 ton, to dość kontrowersyjny temat. Na tyle, że swego czasu zajmowała się nim Komisja Europejska, a nawet Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Za jakiś czas te ograniczenia mają zniknąć. Co to oznacza dla transportu ciężkiego?
Zapraszam na CplusE, jedziemy z tematem!
Zacznę od zarysowania kontekstu. Ograniczenia tonażowe o których dzisiaj mowa wprowadzono w Polsce w 2011 roku. Szybko podniosły się głosy sprzeciwu środowiska, wśród których najczęściej dało się słyszeć o oderwaniu od transportowej rzeczywistości oraz utrudnianiu przewoźnikom dostępu do centrów logistycznych. Co najważniejsze, mowa była również o niezgodności tych przepisów z prawem Unii Europejskiej.
Siłą rzeczy po jakimś czasie ograniczenia tonażowe zostały zaskarżone do europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie sprawę rozpatrywano przez ponad dwa lata, ale w końcu w 2019 roku Trybunał orzekł, że polskie przepisy stoją w sprzeczności z europejskimi i muszą się zmienić, co właśnie się dzieje.
Te konkretne ograniczenia są sporym utrudnieniem dla przewoźników w naszym kraju, bo znaczna część polskich dróg – niektórzy szacują, że aż 97% – było niedostępnych dla sporego odsetka załadowanych zestawów ciężarowych, bo przecież mało kto jeździi na pusto, albo w częściowym załadunku. Na drogi z ograniczeniami firmy transportowe musiały organizować pozwolenia, bo inaczej ryzykowały wysokim mandatem.
Pamiętam, że były różnego rodzaju interpretacje tych przepisów, np. Główny Inspektorat Transportu Drogowego w 2015 roku wskazał, że powinno się akceptować nacisk osi do 11,5 ton na wszystkich drogach, gdy spełnia się kilka warunków, a wśród nich można było znaleźć choćby zapisy o tym, że:
trasa przejazdu po drodze o ograniczonych parametrach nacisków na oś jest związana z rozładunkiem bądź załadunkiem towaru w transporcie międzynarodowym, albo że nie istnieje trasa alternatywna.
I tu posypały się kolejne pytania, bo dlaczego faworyzować transport międzynarodowy nad krajowym na polu ograniczeń tonażowych? Do tego przecież prawie zawsze istnieje droga alternatywna, ale chyba nigdy nie jest ona krótsza.
Dlaczego więc przewoźnicy mają iść w koszty i nadkładać kilometrów przez kuriozalne przepisy? Nie znalazłem przekonujących odpowiedzi na te pytania. No i ten temat ciągnął się w ten sposób aż do teraz.
Czy ograniczenia do 8 i 10 ton nacisku przestają istnieć?
Zmiany związane z odrzuceniem ograniczeń tonażowych są zawarte w przegłosowanej już nowelizacji ustawy o drogach publicznych. Dzięki niej będzie dopuszczony ruch pojazdów o nacisku osi nieprzekraczającym 11,5 tony.
To ma być generalna zasada, jak to ujęto na stronie Ministerstwa Infrastruktury, no i dzięki niej ciężarówki będą mogły jeździć po drogach bez dodatkowych zezwoleń. Jednak nie zawsze.
Zasada 11,5 tony nacisku nie dotyczy wszystkich dróg. Wyklucza choćby gruntówki, ale to ze zrozumiałych względów. Takie drogi mogą nie spełniać wymogów dotyczących nośności, choć w ich przypadku zarządca i tak będzie mógł dopuszczać ruch ciężkich pojazdów. Przykładowo na czas jakiejś budowy. No właśnie, zarządca. Tu jego rola jest kluczowa.
Ograniczenia tonażowe do 8 i 10 ton będą mogły zostać wprowadzone również na innych drogach niż gruntowe właśnie przez zarządców, takich jak choćby samorządy. Jak tłumaczy to Ministerstwo Infrastruktury, chodzi o to, że niektóre drogi publiczne są po prostu w złym stanie i nie spełniają wymogów, podobnie jak te gruntowe.
Wystarczy, że zarządzający drogą podmiot postawi odpowiedni znak i już. Wjazdu bez pozwolenia nie będzie. I będzie trzeba na to uważać, bo za złamanie zakazu będą nakładane kary, a ich wysokość uzależniona będzie od procentu przekroczenia nacisku osi. Im wyższy tym drożej.
W tym miejscu trzeba jednak dodać, że możliwość wprowadzania zakazów przez samorządy obwarowana będzie koniecznością spełniania dwóch warunków określonych w ustawie. Po pierwsze: stan techniczny drogi musi uniemożliwiać poruszanie się po niej ciężarówek. Po drugie: droga będzie musiała przebiegać w pobliżu obszarów albo budynków, którym ruch ciężarowy może szkodzić, jak choćby szkoły czy chronione tereny przyrodnicze.
Jest jeszcze jedna ciekawa kwestia związana z tymi zakazami. Po wprowadzeniu nowelizacji nie będzie można ograniczać ruchu na drogach publicznych w transeuropejskiej sieci drogowej, ale także na drogach wybudowanych lub przebudowanych ze środków unijnych. A jak dobrze wiemy, w Polsce jest takich sporo. W ich przypadku wprowadzenie ograniczeń związanych z naciskiem osi do 8 i 10 ton nie będzie możliwe.
Można odzyskać pieniądze!
Lata funkcjonowania zakazów zaowocowały koniecznością wnoszenia opłat przez przedsiębiorców zmuszonych do przemieszczania się po drogach z ograniczeniem tonażowym. Nałożono też wiele kar finansowych. Jak poinformowało Ministerstwo Infrastruktury będzie szansa na odzyskanie tych pieniędzy.
Na złożenie odpowiednich wniosków firmy dostaną miesiąc od wejścia nowej ustawy w życie. Będzie można ubiegać się o zwrot pieniędzy nawet w sytuacji, jeśli kary czy zezwolenia wydane zostały przed wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w tej sprawie.
To jednak nie jedyna z wielu korzyści płynących z wprowadzenia nowelizacji ustawy o drogach publicznych. Przecież brak konieczności organizowania zezwoleń to mniej procedur, mniej dokumentów, mniej pracy, no i oczywiście zmniejszone koszty działalności. A co wy sądzicie na ten temat?
Dajcie znać w komentarzach, a ja dziękuję za dzisiaj i życzę szerokości z CplusE. Do zobaczenia.