CplusE #203 – ZIŁ DE210. Pogromca zimy z silnikiem od czołgu

Witajcie! Przed stojącym za mną pojazdem konstruktorzy stawiali tylko jedno, w gruncie rzeczy niezbyt skomplikowane zadanie do wykonania. Miał pozbyć się śniegu, który zalegał na jego drodze.

Ale to, że zadanie było nieskomplikowane, nie oznacza wcale, że było łatwe. Szczególnie, że takie pojazdy wyjeżdżały do akcji zwykle w najtrudniejszych warunkach. Tego typu maszyny walczyły z wielometrowymi zaspami w ekstremalnie niskich temperaturach.

Pojazdy te przeznaczone były głównie do usuwania śniegu z pasów startowych lotnisk, dróg kołowania, parkingów, a także autostrad. No i cechuje je bardzo nietypowa specyfikacja techniczna.

Charakterystyczny jest tu nawet kolor malowania. W zasadzie niewiele w tym pojeździe typowych elementów.

Przed wami ZiŁ DE-210! Napędzany silnikiem od czołgu potwór do odśnieżania, którego boi się zima.

Zapraszam na CplusE, jedziemy z tematem!

DE-210 powstał na bazie ZiŁ-a 131, czyli bezpośredniego następcy zaprezentowanego już u nas ZiŁ-a 157.

Wiem, numeracja jest myląca, ale 157 był produkowany wcześniej niż 131. Z resztą ZiŁ 157 też miał swoją „odśnieżarkową” wersję, która funkcjonowała pod oznaczeniem D-470 i może kiedyś uda się nią pobawić, ale teraz wracamy do bohatera tego odcinka.

ZiŁ 131 był nieco nowocześniejszy od swojego poprzednika, choć pod względem technologicznym nie oszałamiał.

Montowano w nim sześciolitrowy, zasilany benzyną silnik V8 o mocy 150 koni mechanicznych. Stosowano też gaźnikowy układ zasilania. 

Od ZiŁ-a 157 różnił się choćby pod względem wyglądu. Nadwozie nie przywodziło już na myśl pięknych amerykańskich pojazdów z czasów II Wojny Światowej. Było bardziej siermiężne i po prostu radzieckie.

ZiŁ-y 131 powstawały bardzo długo, bo od 1966 do 2002 roku. Jednak pojazd, który chcemy wam dzisiaj zaprezentować, ma naprawdę niewiele wspólnego z cywilną ani nawet z wojskową wersją ZiŁ-a 131. To zawodnik zupełnie innej kategorii.

Pół ciężarówka, pół czołg – ЗиЛ ДЭ-210

ZiŁ DE-210 to ciężki pług wirnikowy rodem z Zakładu Imienia Lichaczowa, który poddawany był gruntownej przebudowie w Siewierodwińskim Zakładzie Maszyn Drogowych nad Morzem Białym.

Zakład specjalizował się w budowie pługów wirnikowych na bazie różnych radzieckich pojazdów, takich jak ZiŁ-y, Kamazy, Urale czy MAZ-y. Pod koniec lat 80-tych produkowali prawie 1600 sztuk rocznie. ZiŁ DE-210 powstawał tam od lat ’70-tych.

Ten konkretny pojazd pochodzi z prywatnej kolekcji Przemysława Kaczmarzyka, no i ma mnóstwo zaskakujących cech.

W oczy rzuca się przede wszystkim zasłaniający maskę rotor do odgarniania śniegu. Uwagę zwracają fabrycznie zaślepione miejsca po lampach, które przeniesiono na dach. 

Wzrok przykuwa nietypowe malowanie czy opony szosowe, które wiążą się z tym, że był eksploatowany na lotnisku. Ale to wszystko tylko kosmetyka przy rzeczy najciekawszej.

W tym pojeździe pod maską hula wiatr. No może nie dosłownie, ale brakuje tam jednej, kluczowej rzeczy.

Jest tu pompa wspomagania, alternator, pompa hydrauliczna czy wspomaganie kierownicy, ale… jak dokładnie byśmy nie szukali, nie znajdziemy tu silnika. Brakuje sześciolitrowej jednostki V8, którą stosowano w ZiL-e 131. Silnika brak. Dlaczego? Bo motor, który napędza tę bestię nie zmieściłby się w standardowym miejscu pod maską.

Silnik DE-210 zajmuje całą tylną część pojazdu i jego wygląd po prostu oszałamia. Z resztą zobaczcie sami.

Sercem napędzającym tego potwora jest jednostka napędowa, którą wykorzystywano w czołgu. Trzeba przyznać, nie jest to typowe rozwiązanie w pojazdach ciężarowych.

Zastosowano tu dokładnie połowę niemal 40-sto litrowej jednostki V12 z radzieckiego czołgu T-55. Z widlastej dwunastki zrobili rzędową szóstkę o pojemności nieco poniżej 20 litrów, do której dołożono ogromnej wielkości turbodoładowanie.

Sprzęt osiąga 250 koni mechanicznych mocy, która jest mu niezbędna do wykonywania zadań, bo napędza nie tylko koła, ale także wirnik w pługu. Natomiast reduktor tego pojazdu ma o wiele większe przełożenie niż w standardowym ZiL-e, więc DE-210 znacznie wolniej jechał, ale robił to z olbrzymią mocą.

Zaglądając do środka widzimy oczywiście wielki silnik, ale ciekawa jest tu nawet gigantycznych rozmiarów chłodnica.

Pod nią są elektryczna i ręczna pompa paliwowa. Dalej widzimy ogrzewacz oleju i płynu silnikowego. No i masywne turbo.

Co ciekawe ten pojazd ma dwa sprzęgła. Oprócz sprzęgła samochodowego jest jeszcze jedno olbrzymie, przenoszące moc z silnika. Sterowane jest ręczną dźwignią w kabinie i służy do włączenia rotora w czasie jazdy.

Palił, ile się wlało, a wlać można było sporo, bo pojazd ma dwa baki po 170 litrów każdy. Z dzisiejszej perspektywy to wszystko jest wręcz niesamowite.

W ramach ciekawostki dodam, że poprzednik ZiŁ-a DE-210, czyli D-470 – bazujący na ZiL-e 157, również był wyposażony w silnik od czołgu, ale w jego przypadku był to motor z modelu T-34, czyli z popularnego Rudego z „Czterech pancernych…”.

Pojazd ma aż 5 akumulatorów.

Cztery z nich ładowane są przez prądnicę silnika i one odpowiadają za zapłon. Piąty natomiast zasila elektrykę w kabinie i oświetlenie pojazdu. On ma swój osobny alternator.

Teraz go odpalimy i posłuchamy jaki ryk dobiegnie z tego kolosa.

Samo uruchamianie silnika w ZiL-e DE-210 jest wyjątkowe, bo przebiega mniej więcej tak, jak w czołgu. Najpierw trzeba użyć elektrycznych pop, by dopompować do silnika olej i paliwo. Dopiero później uruchamia się rozrusznik. Posłuchajmy…

Skoro już tu siedzę, a ta bestia jest gotowa do jazdy, to nie pozostaje mi nic innego, jak wypróbować ją w akcji.

Powiem wam szczerze, że dawno nie bawiłem się tak dobrze, siedząc za kierownicą. I ten dźwięk, pojazd po prostu ryczy. Oczywiście to zasługa silnika od czołgu, ale też układu wydechowego, który jest pozbawiony jakichkolwiek tłumików. Nikomu to nie przeszkadzało, bo na lotnisku on i tak nie był najgłośniejszy.

Rzućcie jeszcze okiem na wnętrze kabiny. Co ciekawe jest w niej dość ciepło, a zapewnia to m.in. benzynowe ogrzewanie postojowe, które znajduje się pod maską. Oczywiście ogrzewanie kabiny resztkowym ciepłem silnika też jest możliwe.

Surowo i niewygodnie, ale w serii historycznej już do tego przywykliśmy.

Śnieg sam przed nim ucieka

Rotor, czyli odpowiadający za przerzucanie śniegu element roboczy tego pojazdu, znajduje się rzecz jasna z przodu i sam w sobie robi wrażenie.

Składa się z wyrzutni jednowirnikowej i dwuślimakowego podajnika, które zamontowano we wspólnym korpusie, wyposażonym dodatkowo w poziome i pionowe noże do cięcia i łamania zbrylonego śniegu czy lodu. Napędza go masywny wał, zlokalizowany pośrodku.

Sprzęt – w zależności od wersji – jest w stanie przerzucić od 900 do nawet 1900 ton śniegu na godzinę i robi to na odległość od 24 do 33 metrów.

Odpowiada za to urządzenie miotające, którym jest 6-łopatkowy wirnik. Ciekawe jest to, że możliwa jest zmiana kierunku wyrzucania śniegu w trakcie pracy i z poziomu kabiny, bo zamontowano tu specjalny mechanizm hydrauliczny. Ważnym elementem jest również ten podajnik ślimakowy. Składa się z dwóch rur ze spiralnymi ostrzami.

Dodam jeszcze, że ten sprzęt umożliwiał załadunek śniegu na jadącą obok ciężarówkę. Zakładało się do tego kilkumetrowy kanał z blachy, podobny jak w kombajnie zbożowym. Bajka.

To nadal działa!

ZiŁ DE-210 powstawał w wielu wariantach i służył oczywiście w ZSRR, ale eksportowano go też w świat. Głównie do NRD. Sprowadzano go też do Polski. Do teraz można go spotkać w niejednej gminie, gdzie ogarnia zimą najbardziej niedostępne drogi.

To niespotykanie wręcz udana konstrukcja. Niech poświadczy o tym fakt, że ten kilkudziesięcioletni pojazd jest nadal w pełni sprawny. Istnieją nawet firmy, które do dzisiaj zajmują się renowacją i oddawaniem do służby starych pługów wirnikowych tej marki. To wszystko nadal działa, po tylu latach.

Konstrukcja była tak dobra, że Rosjanie w 1982 roku przyznali ZiŁ-owi DE-210 krajowy znak jakości ZSRR, co obecnie pewnie nie brzmi dumnie, ale wtedy dodawało mu renomy. I tym akcentem zakończę spotkanie z nietypową ciężarówką, której boi się zima.

To wszystko na dzisiaj. Życzę szerokości z CplusE, do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Koszyk
Przewiń do góry