Witajcie! Ostatnimi czasy dużo mówi się o węgierskich przepisach, które nakazują kierowcom mieć przy sobie dowód przeprowadzonego badania technicznego. Nawet pisaliście o tym w komentarzach. Moim zdaniem ten temat jest dość ciekawym pretekstem, by opowiedzieć o samym badaniu technicznym ciągnika siodłowego i naczepy. Postaram się odpowiedzieć na pytanie: co sprawdzić w naszym zestawie przed wizytą w OSKP, by nie musieć tam wracać za dwa tygodnie.
Zapraszam na CplusE, jedziemy z tematem!
Badanie techniczne
Badanie stanu technicznego pojazdu to wymóg ustawowy. Jego przebieg – niezależnie od rodzaju i gabarytu pojazdu – regulują szczegółowe rozporządzenia. Stacje Kontroli Pojazdów bazują na przepisach i tak naprawdę nie mają pełnej dowolności, jeśli chodzi o interpretację poszczególnych usterek, choć pewne pole manewru jest. Wszystkie usterki są dokładnie opisane w tych tabelkach.
Do aktów prawnych, które dotyczą tego tematu należą między innymi podane rozporządzenia. Zwróćcie uwagę, że np. pojazdy zabytkowe mają osobne przepisy. Podobnie jest z pojazdami ponadnormatywnymi, które mogą przekraczać dozwoloną w kodeksie drogowym długość, albo nacisk na osie.
To, że badania stanu technicznego są niezbędne i dotyczą wszystkich pojazdów poruszających się po drogach publicznych jest oczywistością. Jednak nie wszyscy wiedzą, że wjeżdżając do OSKP naszym pojazdem (niezależnie od tego jaki to pojazd), można stanąć przed koniecznością zamawiania lawety, by nim znad kanału wyjechać.
Rzecz jasna nie chodzi o to, że diagnosta nasz pojazd zepsuje. Sęk w tym, że są takie usterki, które zgodnie z przepisami nie pozwalają na dalszą jazdę, a trzeba wiedzieć, że przepisy wyróżniają trzy rodzaje usterek, które można stwierdzić w trakcie badania.
Usterki drobne, czyli takie, które nie mają istotnego wpływu na bezpieczeństwo ruchu drogowego i ochronę środowiska. Ustawodawca sklasyfikował tak np. brak zamknięcia (pokrywki) zbiorniczka płynu hamulcowego czy brak adnotacji „HAK” w dowodzie rejestracyjnym.
Usterki istotne, mogące naruszać bezpieczeństwo ruchu drogowego i ochrony środowiska. Tutaj wymienia się np. niekompletny układ wydechowy, czy opony różnej konstrukcji na osiach wchodzących w skład osi wielokrotnej, z zastrzeżeniem, że na kołach jednej osi pojazd nie może być wyposażony w opony różnej konstrukcji, w tym o różnej rzeźbie bieżnika. To bardzo częsta usterka przy ciągnikach siodłowych.
I na koniec usterki stwarzające zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska w stopniu uniemożliwiającym używanie pojazdu w ruchu drogowym, niezależnie od okoliczności. Przykładem takiej usterki mogą być opony, których wskaźniki pokazują graniczne zużycie.
Sprawa jest prosta. Usterki drobne są wpisywane w CEPiK, ale możemy je naprawić bez konieczności powrotu na dodatkową diagnostykę. Usterki istotne wymagają od nas powrotu na ponowne badanie do dwóch tygodni od badania pierwszego – oczywiście z naprawioną usterką.
Usterki stwarzające zagrożenie uniemożliwiają samodzielny wyjazd z OSKP. Diagnosta zatrzymuje nam dowód rejestracyjny, a my możemy go odebrać dopiero po naprawie usterki i ponownym badaniu. Wtedy też oczywiście musimy wezwać lawetę. Dodam, że obecnie dowód zatrzymuje się wirtualnie, po prostu wpisuje się informacje o zatrzymaniu w systemie CEPiK, do którego dostęp ma również policja.
Nietypowe urządzenia – reklama OSKP
Omega Pilzno prowadzi dwie Okręgowe Stacje Kontroli Pojazdów. Jedna wchodzi w skład OMEGA Truck Center i znajduje się w Pilźnie. Druga zlokalizowana jest w Rzeszowie, na terenie PP PKS Towarowy, przy autoryzowanym serwisie MAN-a. Obie przyjmują w zasadzie wszystkie pojazdy, więc nawet jeśli masz dźwig albo 50 metrową naczepę dłużycową do zdiagnozowania, to zapraszamy.
Co kierowca powinien sprawdzić?
Choć odebranie dowodu nie zdarza się codziennie, to warto zdawać sobie sprawę z takiej ewentualności. O wiele częściej mamy do czynienia z istotnymi usterkami, których konsekwencje – trzeba przyznać – też są uciążliwe, także finansowo. Nie dość, że po usunięciu usterki musimy przeprowadzić drugie badanie, to trzeba niestety za nie ponownie zapłacić.
Musicie też pamiętać, że odkąd wszedł CEPiK – czyli od 2017 roku – diagnosta zaczyna od identyfikacji pojazdu i wpisania jego danych do systemu. Dopiero później przeprowadza się badanie techniczne. Dlatego trudno będzie wam uniknąć podwójnego płacenia, gdy coś zostanie wykryte.
Stąd pytanie, co robić, żeby zminimalizować ryzyko płacenia dwa razy za badanie techniczne? Wystarczy samodzielnie sprawdzić kilka newralgicznych miejsc w ciągniku i naczepie. Nie potrzebujemy do tego jakichś dodatkowych przyrządów, wystarczą nasze oczy no i ewentualnie latarka.
Przede wszystkim sprawdźmy światła. Wymiana żarówki kosztuje kilka złotych i trwa chwilę, a spalona żarówka to w trakcie kontroli istotna usterka. Jak przeprowadzić test świateł całego zestawu pokazujemy w jednym z naszych starszych filmów. Bez tego nie wybierałbym się na badanie techniczne.
Druga ważna sprawa – czytelność numeru VIN. Diagnosta zawsze zaczyna od identyfikacji pojazdu. Porównuje po prostu dokumenty i numer na ramie. Jeśli w naszym ciągniku VIN będzie zawalony błotem, albo przerdzewiały i przez to nieczytelny, jesteśmy zdyskwalifikowani już na starcie.
Wystarczy sprawdzić i ewentualnie wyczyścić miejsce z numerem VIN przed przyjazdem do OSKP. Niewiele pracy.
Pęknięte tarcze hamulcowe to istotna usterka, która będzie musiała zostać naprawiona, by badanie techniczne mogło zakończyć się z pozytywnym rezultatem. Te pęknięcia widać i dobrze jest zreperować je jeszcze przed przyjazdem do OSKP.
Wystarczy to sprawdzić. Usterkę bardzo łatwo rozpoznać, więc nie powinno być z tym problemu. Pękniętą tarczę musimy rzecz jasna wymienić na nową przed wizytą na stacji diagnostycznej.
Warto sprawdzić jeszcze stan bieżnika opon, czy nie są łyse. Często też zdarza się wspomniana już dzisiaj sytuacja, że każda opona na bliźniaku jest inna. Taki ciągnik też nie przejdzie diagnostyki.
Dyskwalifikują was również uszkodzone lusterka, czy pęknięta przednia szyba.
To w zasadzie wszystkie przychodzące mi do głowy usterki, które możecie sprawdzić sami przed udaniem się do stacji diagnostycznej i myślę, że warto to robić, bo po co płacić dwa razy. Rozmawiałem z tutejszymi diagnostami i dowiedziałem się, że często zdarzają się również pojazdy ze zbyt dużą liczbą zamontowanych świateł, ale o tym mamy już odcinek.
Inne częste usterki to np. różnica sił hamowania pomiędzy kołami. Ona nie może przekraczać 30%, a czasem okazuje się, że zacisk jest skorodowany, albo uszkodzona jest regulacja i któraś oś nie hamuje. To istotna usterka. Podobnie jak problemy z zawieszeniem. Niesprawna tuleja resoru czy wybite gumy stabilizatora są bardzo powszechne, ale to już trudniej sprawdzić samemu.
Warto też pamiętać, że dobrze jest umyć ciągnik przed przejechaniem do OSKP. Jest to mile widziane, bo brudne tablice czy np. lampy mogą utrudnić przeprowadzenie diagnozy stanu pojazdu, a tego przecież nie chcemy.
Przykład węgierski
Opowiem wam jeszcze o co chodzi z tymi Węgrami. Tamtejsze służby mogą w trakcie kontroli zażądać okazania dokumentu potwierdzającego aktualne badanie techniczne pojazdu. Jeśli nie macie go ze sobą, to grozi wam kara do 800 000 forintów, czyli ponad 10 000 złotych. Sporo, jak za jeden świstek.
Możliwość sprawdzania takiej dokumentacji oraz nakładania kar za jej brak w pojeździe wynika z jednej z Dyrektyw Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, macie ją w typografii.
Jej siódmy artykuł mówi w skrócie, że państwa członkowskie wymagają, zaświadczenia aktualnego badania zdatności do ruchu drogowego lub kopii takiego dokumentu. Dopuszcza się nawet kopię elektroniczną.
Nie wszyscy przewoźnicy o tym wiedzieli, więc pewnie zdarzały się sytuacje nałożenia podobnych kar, ale nie wiem tego na pewno. Wiem natomiast, że Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w swoich zaleceniach wpisało wyposażenie pojazdów w tego typu dokument. Warto to robić, m.in. dlatego, że przepis, na który powołują się Węgrzy obowiązuje w całej Unii Europejskie i nie wiadomo, który kraj zacznie go egzekwować jako następny. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Podsumowanie
Na koniec dodam jeszcze, że w przypadku pojazdu wchodzącego w skład floty firmowej trzeba trzymać się ściśle terminu badania. Za jego przekroczenie można dostać nawet 2000 złotych mandatu. To wszystko na dzisiaj.
Życzę szerokości z CplusE, do zobaczenia.
* Dane w materiale opracowane na 2019 rok.