CplusE #193 – Napęd 10×10? ZIŁ 157 w akcji!

Witajcie! Tym razem wybieramy się w historyczną podróż do Moskwy czasów radzieckich, kiedy to produkowano terenowy ciągnik siodłowy, który potrafił znacznie więcej niż dzisiejsze członowe pojazdy ciężarowe. A przynajmniej takie, do których przywykliśmy na naszym kanale.

Dzisiejszym bohaterem jest zabytkowy ciągnik siodłowy ZiŁ-157… Maszyna pod wieloma względami wyjątkowa. Trochę o niej opowiemy i obejrzymy ją sobie z bliska, a jesteśmy oczywiście w Muzeum Motoryzacji i Techniki Wojskowej „Bunkier” w Rudnej Małej koło Rzeszowa.

Kolejny odcinek z serii historycznej czas zacząć. 

Zapraszam na CplusE, jedziemy z tematem!

Fabryka, która wyprodukowała ZiŁ-a 157 powstała jeszcze za czasów Imperium Rosyjskiego, przetrwała okres stalinowski i późniejsze czasy Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, by na koniec wejść do współczesnej Federacji Rosyjskiej i w niej dokonać żywota. Co stało się całkiem niedawno. Kawał historii, ale zaczniemy od początku.

W 1916 roku w Imperium Rosyjskim powstało Moskiewskie Towarzystwo Motoryzacyjne, tzw. AMO. Stanowiło ono jeden z najważniejszych elementów planu mającego stworzyć przemysł motoryzacyjny w Imperium.

Plan został jednak pokrzyżowany m.in. wybuchem socjalistycznej rewolucji październikowej w Rosji, która sprawiła, że rok po rozpoczęciu budowy fabryka nie była jeszcze gotowa.

Od 1919 roku w zakładach AMO naprawiano ciężarówki zagranicznych marek. Produkowano też silniki. Przez pewien czas nawet do radzieckich czołgów. Zakład rozpędził się na dobre w 1923 roku. Wtedy zaczęto produkować tam pojazd AMO-F-15.

Zakład bardzo często zmieniał swoje nazwy, które ciekawie odzwierciedlają jego historię. W 1925 został przemianowany na 1. Państwowy Zakład Samochodowy, którego dyrektorem został Iwan Aleksiejewicz Lichaczow. Kontynuowano wtedy produkcję AMO-F-15.

W latach trzydziestych, po generalnej przebudowie, zakład nazwano na cześć ówczesnego przywódcy Związku Radzieckiego, czyli Józefa Stalina. Stąd skrót ZiS, Zakład imienia Stalina. W tych czasach produkowano tam osobówki, takie jak np. limuzyna ZiS 101.

Jednak nas bardziej będą interesowały ówczesne pojazdy ciężarowe. Najlepszym przykładem niech będzie ZiS-5, który był trzytonowym, wielozadaniowym pojazdem do jazdy w terenie.

Produkowano go masowo. Były takie momenty, że dziennie powstawało aż 60 pojazdów ZiS-5.

Po II Wojnie Światowej moskiewskie zakłady rozpoczęły produkcję pojazdu ZiS-151, który był powszechnie używany w Armii Radzieckiej. Mniej więcej od końca wojny do śmierci Stalina zakład jego imienia wyprodukował około 770 tys. różnych wariantów pojazdów ciężarowych ZiS.

Ok. Do tej pory mowa była o samochodach AMO i ZiS, a gdzie ZiŁ? Nazwa ta pojawiła się dopiero kilka lat po śmierci Stalina, bo w 1956 roku.

Wtedy fabrykę przemianowano na Zakład imienia – wspomnianego już, byłego dyrektora AMO – Lichaczowa. W skrócie ZiŁ. Rok później zaczęto produkować pojazd ZiŁ-164, który był modernizacją ZiS-150.

Natomiast w 1958 roku rozpoczęto produkcję terenowego pojazdu, który miał zastąpić ZiS-a 151. Nazwano go ZiŁ-157 i właśnie w tym miejscu rozpoczyna się historia bohatera naszego dzisiejszego odcinka.

ZiŁ-157 – terenowy ciągnik siodłowy

To pierwszy zabytkowy pojazd w naszej serii historycznej, który możemy pokazać wam w wersji ciągnika siodłowego. A najlepsze w nim jest, że dysponuje on siodłem o interesujących właściwościach, do którego przypinana była jeszcze ciekawsza naczepa. Jednak zanim do nich przejdziemy, opowiedzmy może więcej o samym pojeździe.

Ten egzemplarz ZiŁ-a 157 trafił do Muzeum „Bunkier” już jakiś czas temu. Poprzedni właściciel musiał go najpierw zdemilitaryzować, bo na wyposażeniu zestawu były trzy rakiety przeciwlotnicze, ułożone w zgrabny stosik na tej naczepie.

Co ciekawe, elementem wyposażenia wojskowego, które również musiało zostać rozmontowane, jest system Centralnego Pompowania Kół. Tak, ten sam, o którym mówiliśmy wam przy odcinku o KrAZ-ie.

Okazuje się, że CPK traktowane jest jako uzbrojenie. Może się to wiązać z tym, że taki system pozwala np. na jazdę nawet w sytuacji przestrzelenia opony, co przy próbie siłowego zatrzymania przez policję, mogłoby jego posiadaczowi umożliwić ucieczkę.

Jednak to tylko przypuszczenia. Dodam, że za element wyposażenia wojskowego, który trzeba wymontować przed sprzedażą takiego pojazdu np. do muzeum, uważana jest także radiostacja.

ZiŁ-157 to model, który jest bezpośrednim następcą wspomnianego dzisiaj pojazdu ZiS-151, z którym łączą go praktycznie takie same kabina i maska. Na pierwszy rzut oka można oba modele odróżnić patrząc na tylne koła. W tym ZiL-e są pojedyncze i balonowe, a ZiS-151 miał podwójne.

To typowy przedstawiciel radzieckich ciężarówek tamtych czasów. Toporny i jak dla mnie niezbyt ładny, choć piękno – w przypadku starej motoryzacji – to pojęcie względne. Niektórym wygląd ZiŁ-a 157 na pewno się podoba. Z pewnością też nie o wygląd chodziło jego konstruktorom.

Ten pojazd to dokładnie ZiŁ-157KW. KW odnosi się do zmodernizowanej w latach ’60 wersji z siodłem. Zobaczmy, co kryje się pod jego maską.

Zacząć należy od tego, że 6-cylindrowy, gaźnikowy silnik tego pojazdu, napędzany jest benzyną i osiąga 109 KM mocy. Pojazd mógł się rozpędzić maksymalnie do 65 km/h. Zwróćcie uwagę na to, że głowica od góry jest płaska. Wynika to z tego, że zastosowano tu układ dolnozaworowy. 

Silnik był dość wytrzymały i dostosowany do niskich temperatur, bo miał tzw. podgrzewacz rozruchowy, który był typowy dla pojazdów radzieckich, wykorzystywanych np. na mroźnej Syberii. Co ciekawe stosowano tu dwa rodzaje rozruszników. Ze stacyjki i mechaniczny. Tutaj mamy tę drugą opcję, która polega zwyczajnie na fizycznym zetknięciu styków.

Jak na pojazd wojskowy tamtych czasów przystało, mamy tu wydajną wyciągarkę mechaniczną, której moc zależała od wrzuconego biegu, a siłę wciągania można było kontrolować również z użyciem pedału gazu.

Ten ciągnik siodłowy jest wybitnie surową konstrukcją. Pięciobiegowa skrzynia jest niesynchronizowana, a kierownica pozbawiona jest wspomagania, co sprawia, że jego kierowca ma darmową siłownię. Słabo, ale są tu jednak takie rozwiązania, które mogą wprawić w zdumienie współczesnych kierowców.

Naczepa z napędem 4×4

Siodło w tym pojeździe jest wyjątkowe z wielu względów. Przede wszystkim zobaczcie jak wysoko je umiejscowiono. Wynika to z wybitnie terenowych zadań, które stawiano przed tym pojazdem.

Dodatkową cechą siodła, która wspomagała terenowe właściwości ZiŁ-a 157 jest jego ruchomość we dwóch płaszczyznach, co ułatwia jazdę w bardzo ciężkich warunkach.

Jednak najciekawszą właściwością tego siodła jest to, że mogło ono przenieść napęd z silnika ZiŁ-a 157 do kół w naczepie. Sprawia to, że z ciągnika siodłowego z napędem 6×6 robi nam się pojazd członowy z napędem 10×10. Nie muszę chyba wam tłumaczyć, jaką przewagę dawało to w terenie.

Taki napęd umożliwiał system trzech wałów i przekładni, który pozwalał, by – zależnie od potrzeby – pojazd mógł mieć napęd 4×4 (czyli tylko na dwie tylne osie w ciągniku); 6×6 – tylne osie plus oś skrętna; oraz 10×10 – przód, tylne osie i dwie osie w naczepie.

Dzięki takiej opcji zestaw załadowany ciężkimi rakietami mógł wydostać się z najgorszego błota. Warto wiedzieć, że z napędem 10×10 mógł jechać tylko na jedynce, ale przecież w trudnym terenie wyższych przełożeń nie potrzeba.

Ciekawe w tej naczepie są podpory z metalowymi kółkami. Dzięki nim była możliwość przetoczenia jej, bez podpinania ciągnika siodłowego. 

Zwróćcie też uwagę na złącza powietrza od pneumatycznych hamulców naczepy oraz na złącze elektryczne od świateł. Co ciekawe naczepa nie ma kierunkowskazów.

Podobnie było z seryjnymi ZiŁ-ami 157. Z produkcji schodziły bez „migaczy”. W przypadku tego pojazdu zamontowano je później.

Taki zestaw służył wyłącznie do przewożenia rakiet. W naszym przypadku były to trzy rakiety przeciwlotnicze, choć istniały też wersje naczep z dwiema nieco większymi rakietami albo jedną olbrzymią. Ta naczepa nie jest rzecz jasna wyrzutnią, bo przed wystrzeleniem, rakiety trzeba było z niej rozładować.

Dzięki swojemu terenowemu zacięciu i napędowi 10×10 taki zestaw mógł przejechać praktycznie przez każdy teren. Nawet największe błocko nie dawało mu rady, bo pamiętajcie, że dodatkowo kierowca miał do dyspozycji system CPK, który wspomagał offroad-owe właściwość zestawu.

Kabina – wygoda kierowcy schodzi na dalszy plan

Nie było jeszcze ani słowa o tej wyjątkowo surowej i nieprzyjaznej dla kierowcy kabinie. Powiem wam szczerze, że trasa w tym ciągniki i z „wygodami”, które oferuje, musiała być przeznaczona tylko dla najwytrwalszych przedstawicieli tego zawodu. Luksusów tu nie uświadczycie.

Wskaźniki są standardowe. Mamy temperaturę wody, poziom paliwa, szybkościomierz z drogomierzem, ciśnienie oleju czy ładowanie akumulatora. 

Dalej dowiemy się jakie jest ciśnienie w układzie hamowania, a obok skontrolujemy centralne pompowanie kół. Powyżej włącza się napęd naczepy. Imponuje też zestaw przekładni do obsługi wszystkich zamontowanych tu przystawek.

Zwróćcie też uwagę na wycieraczki. Mają one dwa napędy. Tam po prawej jest silniczek elektryczny, który – w razie potrzeby – mógł być zamieniony na siłę mięśni kierowcy, bo można wytrzeć szyby ruszając tą wajchą. Chodzi to całkiem płynnie.

Podsumowanie

Tak oto prezentuje się ZiŁ-157. Pierwszy w naszej serii historycznej ciągnik siodłowy z naczepą. Na koniec muszę powiedzieć, że ten pojazd – choć głównie wykorzystywany przez wojsko – cieszył się uznaniem użytkowników. Uchodził za niezawodny i łatwy w naprawie, a do tego – jak dzisiaj mogliście zobaczyć – był całkiem funkcjonalny.

O tym, że był to dobry zawodnik jak na swoje czasy niech poświadczy fakt, że wyprodukowano niemal 800 tysięcy egzemplarzy ZiŁ-a 157, a taka liczba robi wrażenie. Wyobraźcie sobie tylko, ile miejsca zajęłoby tyle pojazdów ustawionych obok siebie. A co z Zakładem imienia Lichaczowa? W 2016 roku niestety zakończył on swoją działalność.

Na koniec dziękujemy muzeum Bunkier za możliwość zaprezentowania kolejnego zabytkowego pojazdu ciężarowego i już dzisiaj zapowiadam, że jeszcze tu wrócimy.

A teraz życzę szerokości z CplusE. Do zobaczenia.

Dodaj komentarz

Koszyk
Przewiń do góry